Dziennik #303/2025 - strach

in #polish12 days ago

Dobry wieczór.

Kiepsko spałam. Zaczęła mi się panika związana z moją pracą. Jestem przekonana, że mnie z niej wyrzucą, a nowej SENSOWNEJ na horyzoncie nie widać. Tragicznie się z tym czuję. Wiem, że rodzina i przyjaciele nie dadzą mi zdechnąć z głodu, ale co z kredytami? Nie wiem.. Niby mam umowę na czas nieokreślony, ale to już moje drugie tak długie zwolnienie w tej firmie i jestem przekonana, że przez to jestem do odstrzału. To nieprawda, że umowy na czas nieokreślony nie da się rozwiązać. Będą chcieli to w mig pozbawią mnie zatrudnienia.

Spacer z psem, jakieś ogarnianie i dzień mi minął. Kolega zrobił dzisiaj obiad i było to dla mnie bardzo miłe, serio. Nie pamiętam kiedy ktoś coś dla mnie ugotował. Mało tego, nie dość, że ugotował to jeszcze pozmywał po przygotowaniach i po jedzeniu. Może życie w stadzie wcale nie jest takie złe i głupie? Warte rozważenia..

20251030_070834.jpg
Źródło: fotografia własna

Wieczór to już panika totalna. Już widzę siebie na bruku z komornikiem. Nie wiem co mam zrobić, kompletnie nie wiem. Najgorsze jest to, że pomimo braku gotowości na powrót do pracy chcę wrócić byleby tylko dali mi szansę i mnie nie skreślili, ale wątpię, żeby cokolwiek udało się ugrać. Powiedzieć, że jestem załamana to nic nie powiedzieć. Mam ataki paniki, urojenia, paranoje, nie jest za ciekawie. Chciałabym z kimś o tym porozmawiać, ale to bez sensu, bo co mi ktoś powie? "Nie martw się"? To nic nie da.. Nie wiem jak mam dalej żyć. Rozsypałam się kompletnie. Już mi dokucza wszystko. I już się zaczęło: bezdechy, lęki, myśli samobójcze, walka między strachem przed śmiercią, a pragnieniem śmierci, totalny i masakryczny śmietnik w głowie i prawda jest taka, że gdyby nie kolega, który ze mną pomieszkuje to już bym chlała i grała. Nawet bym się sekundy nie zastanawiała. Eh.. No kurwa tonę. Znów. To się już rzygać chce. Ja sama już nie mam do siebie siły i jestem przekonana, że moi bliscy też już ją tracą. Cholernie się boję, że zostanę z tym wszystkim sama i mocno się obawiam, że ten czas nadchodzi..

Do jutra..

Sort:  

Może jednak lepiej porozmawiaj z kimś? Może faktycznie usłyszysz bezsensowne „nie martw się” ale przynajmniej to wyrzucisz z siebie, zamiast zostać z tymi lękami? Wiem to po sobie, bo sam mam napady lęków (np dzisiaj) i rozmowa zawsze pomaga ;) a co do pracy, to nie musi się wcale źle skończyć. W mojej pracy są ludzie którzy na L4 bywają średnio 4 miesiące w roku od kilku lat. Niektórzy w porywach do pół roku. Umowa na stałe jednak coś daje ;) Nie mówię, że wszystko będzie dobrze, bo widzę, że Ci to nie potrzebne, ale życzę powodzenia i wierzę, że pewnego dni coś tam w głowie zaskoczy, wpadnie na odpowiednie tory i odzyskasz radość z życia. Trzymaj się!

Może faktycznie nie będzie tak źle, ale to chora głowa kreśli czarne scenariusze i bardzo trudno mi się z takiego stanu wydostać. Dziękuję Ci za ciepłe słowa!

Proszę bardzo. Ja wieżę, że kiedyś wszyscy przeczytamy raport, w którym napiszesz, że jest conajmniej przyzwoicie ;)

Próbuję też w to wierzyć i dzięki temu jeszcze się nie poddaję.

A co z mitingami? Bo chyba ostatnio odpuściłaś, a gdzie jak nie tam możesz znaleźć zrozumienie.

Odpuściłam, bo byłam w szpitalu. Dzisiaj wracam.